Tajemniczy szeląg Augusta III Sasa – rozważanie…

Wyjątkowość monet niejedno ma imię. Czasem jest ono wynikiem rzadkości, jak wielu typów piastowskich brakteatów znanych z pojedynczych egzemplarzy. Czasem wartości, tej dawnej jak i współczesnej, czego przykładem są wielodukaty polskich królów na czele ze słynną studukatówką. Czasem jest ona związana z tajemnicą, jaka stoi za daną monetą. I przykładem tego jest właśnie tytułowy szeląg Augusta III.

Szeląg 1749 – próbny? anomalny? fałszywy?

Jest to niewątpliwie moneta inna niż wszystkie. Budząca duże emocje, ale również różne opinie. Stanowiąca dla nas dużą zagadkę od dnia, gdy została nam powierzona do sprzedaży pod koniec roku 2024.

Trafiła do nas w ramach zbioru zamkniętego w latach 80-tych, gdzie była opisana jako pięknie zachowany, pierwszy rocznik szelągów Augusta III. Ale mając opatrzenie w tej epoce nie sposób nie dostrzec jego wyraźnych różnic. Nie tylko w samym stylu, ale i parametrach.

Marciniak – aukcja 26 – pozycja 5182

Nietypowe rozmiary

Już wizualnie ten szeląg wydaje się być większy, niż standardowe emisje tego króla. I potwierdzają to jego parametry (w nawiasie umieszczamy uśrednione parametry standardowych szelągów tego króla):

  • średnica 17,5 mm (~ 15,5 mm)
  • waga 1,95 g (~ 1,1-1,2 g)
  • oś ↑↑

Jak widać różnica wagi jest tu szczególnie wydatna. Nawet jak na monetę bitą metodą al marco. Przy czym nie jest to ani piedfort, ani bicie na krążku od grosza, który ważył niemal dwa razy więcej. Poza tym bicie groszy rozpoczęto trzy lata później, dopiero w 1752.

Technika wykonania i styl

Przede wszystkim odbiegający jest tu jednak styl monet. Gdyż o ile zgadza się metoda wykonania (naszym zdaniem bicie stemplami – zachowany dźwięk, poprawne obrzeże, brak śladów lania), tak samo wykonanie detali jest inne. Szczególnie na tle bardzo spójnego rocznika 1749. Wyróżnia się tu odmienny krój portretu królewskiego, korony rewersu, czy wyraźnie widoczne fragmenty poprawianych na stemplu (lub nawet niepuncowanych) elementów legend (m.in. słowo REX czy ostatnie cyfry daty). Do cech nietypowych należałoby również doliczyć gorszą powierzchnię tła, która naprowadziła nas na jedną z teorii, wobec której nie mieliśmy pełnego przekonania…

Szeroka konsultacja

Sporne tezy, jakie pojawiły się w rozmowach w ramach firmy skłoniły nas pierwotnie do konsultacji ze specjalistami tego okresu. Poprosiliśmy o wypowiedź m.in. autora katalogu na miedziane monety Augusta III – Jerzego Chałupskiego, czy zajmującego się od lat tym okresem Rafała Janke. Dalsza duża ilość znaków zapytania pchnęła nas w kolejnych tygodniach również do szerokiej konsultacji z kolekcjonerami na łamach naszego Facebooka.

Efekty tych rozmów były tylko dwa. Potwierdził się fakt, że nikt z uczestników wcześniej nie znał tego typu monety (obecnie to jedyna znana sztuka), a także, że nie ma jednoznacznych argumentów za powodem emisji. W związku z tym przybliżamy główne teorie przebijające się przy tej monecie.

Bicie z okresu wojennego

Jedną z pierwszych teorii jaka pojawiła się w mojej głowie była emisja z okresu wojny siedmioletniej – konfliktu pomiędzy Saksonią, a Prusami, który poza wymiarem wojskowym, miał również aspekt gospodarczy. Po zajęciu Saksonii Prusacy przejęli mennice w Gubinie, Lipsku i właśnie Dreźnie, w którym bite były standardowe szelągi 1749.

Emisja z wojny siedmioletniej tłumaczyła w tym przypadku dużą grupę cech: bicie poprawianymi stemplami (widoczne również na poniższym groszu 1758), czy słabsze tło, co może być na awersie korozją stempla. W końcu emisja nastąpiła by z datą wsteczną, kilka lat po stworzeniu stempla. Tyle, że dotychczas znane były grosze z tego okresu.

Przykładowe grosze przypisywane na okres wojny siedmioletniej

Z tą teorią nie zgodził się specjalizujący w tym okresie Jerzy Chałupski. Cytując jego świetny wpis (dostępny tutaj):

Wydaje mi się to nieprawdopodobne z powodu najprostszego z możliwych. Carl Christoph Pribus za 102 pary stempli polskich szelągów dla roczników 1751 i 1752 otrzymał 300 talarów. Czyli para stempli szelężnych kosztowała około trzech talarów. Niewiele droższa powinna być para stempli groszowych. Bicie groszy dawało większy zysk od bicia szelągów, tym bardziej, że równocześnie manipulowano wagą monet. Dlatego gdy mowa o fałszerstwach Fryderyka II, zawsze podkreśla się maksymalizację zysku – przez zaniżanie próby kruszcu dla złota i srebra i optymalizację kosztów dla miedzi.

Zostawiając małą furtkę („… szelągi bito dotąd, dokąd możliwe było użycie oryginalnych saskich stempli i ich regeneracja. Później ich produkcja stawała się nieopłacalna…„), którą zamykały opracowania archiwaliów do których dotarł (wskazujące na bicie tylko groszy, nie wcześniejszych niż 1753). Czy możliwe jednak, że podjęto próbę odświeżenia stempla szeląga, a widząc wyraźnie odbiegające efekty zrezygnowano z pracy na szerszą skalę? Niewykluczone. Ale czy prawdopodobne?

Fałszerstwo z epoki

Zdjęcie z książki Jerzego Chałupskiego (dostępnej do zakupu tutaj)

Wyższa waga tytułowego szeląga stała też w sprzeczności z nastawioną na maksymalizację zysku emisją pruską. Ale czy byłaby niezwykła w przypadku pokątnych mennic fałszerskich? Znane są wszak fałszerstwa z epoki monet dawnych królów, które nie trzymały ani stylu, ani parametrów oryginalnych monet. Lecz o ile w przypadku boratynek Jana Kazimierza ilość fałszerstw była duża, tak w przypadku emisji miedzianych Sasa są one bardzo rzadkie. I nie dość, że są dużo gorsze stylistycznie (znacznie bardziej prymitywne) od tytułowej monety, to niemal zawsze dotyczą groszy.

Podobnie postrzega to Rafał Janke, który wskazując na za dobry styl i za małą produkcję jak na fałszerstwo z epoki, odrzucił tę teorię.

Falsyfikat na szkodę kolekcjonera

W przypadku nietypowych i bardzo rzadkich monet nie sposób wykluczyć z rozważań fałszerstwa na szkodę kolekcjonerów. Moneta ta pochodzi z dawno zamkniętego zbioru, więc wyklucza nam to jedynie powstanie go w XXI wieku, ale przecież proceder fałszowania monet sięga znacznie głębiej. Wystarczy wymienić nazwiska Majnerta, Igla i mniej znanych „twórców” monet z XIX wieku. Na forum TPZN zwrócono nawet uwagę o możliwym wyrobie grawerskim na podstawie szeląga. Tyle, że szeląg drezdeński 1749 nigdy nie był uznawany za rzadkość.

Tyszkiewicz wyceniał go raptem na 1 markę, wyżej ceniąc rocznik 1750 . W katalogach zgodnie był określany monetą rzadszą/rzadką. W okresie zbiorów typologicznych, a nie specjalistycznych jak w ostatnich latach, jego odmienność mogła być niezauważona, jak z resztą było w zbiorze, z którego pochodzi. Duże wątpliwości odnośnie tej tezy przedstawia również Jerzy Chałupski, pisząc:
Nakład pracy niemały, potencjalny zarobek niewielki. Poza tym przypuszczam, że gdyby był to wyrób XIX-wieczny, to zdążyłby już zaistnieć w kolekcjonerskim światku.

Porównanie awersów z szelągiem drezdeńskim 1749

Warsztat Höcknera / Wermutha?

Stemple pierwszej partii szelągów przygotowali Johann Wilhelm Höckner i Christian Sigismund Wermuth. Höckner  odszedł z mennicy w tym samym 1749 r. Jego następcą został asystent Wermutha, Carl Christian Pribus, który robił stemple dla Grunthalu aż do 1755 roku zachowując styl i jakość wykonania przez cały ten okres. Jedyne co mi na myśl na szybko przychodzi, to że ten dziwny szeląg to pierwsze podejście do testowej serii z 1749 roku spod ręki Höcknera.” 

Napisał do mnie Jerzy Chałupski na wstępie prowadzonej konsultacji. Sam jednak to odrzucił w ramach dalszych analiz wskazując na brak prywatnego warsztatu Christiana Sigismunda Wermutha, a także dużo słabsze wykonanie jak na warsztat Hocknera.

Porównanie rewersów z szelągiem drezdeńskim 1749

Próbne bicie przed regularną emisją

Wbrew przysiędze zawartej w Pacta conventa, bez zezwolenia Sejmu i Senatu, król August III rozpoczyna w 1749 roku emisję monet polskich, koronnych. Są nimi właśnie miedziane szelągi wykonywanie w mennicy w Dreźnie. Polska numizmatyka nie raz udowadnia, że początki takich emisji wiążą się z próbami. Czasem dotyczy ona formy bicia jak w przypadku trojaków ryskich Batorego, czasem jest poszukiwaniem ikonografii, innym razem wykonawcy, jak chociażby było z pierwszymi talarami króla Stanisława Augusta (tzw. zbrojarzami).

I zdaniem Rafała Janke taką monetą jest ten szeląg. Uważa on, że jest to okres, w którym „poszukiwali głównego mincerza do szelągów, a ten projekt nie zrobił wrażenia na komisji menniczej (administrator mennicy) i projekt mógł zostać odrzucony„. Wskazując również, że „gdyby to była produkcja seryjna – choćby wykorzystanie jednej pary stempli czyli wybito by ok. 100.000 monet to byłoby ich więcej„.

Taka próbna emisja mogła by tłumaczyć zarówno brak potrzeby ścisłego dopasowania parametrów krążka, jak i grawerowane elementy stempli. Czy jednak odpowiadałoby skąd słaba powierzchnia stempla, lub to dlaczego emisje oficjalne są tak zbliżone ikonograficznie?

Wnioski…

Powyższy wpis to próba uszeregowania aktualnych rozważań na temat tej tajemniczej monety. Przedstawienia jej wielowątkowości i zagadkowości. Zachęcenia do dalszego poszukiwania informacji, jak i analogii do niego w całym mennictwie Augusta III.